Przejdź do treści

Cuda psychologii: spust naciskający na palec (2)

    W roku 2017 ukazał się metaprzegląd 78 prac o “efekcie broni”. Jego sygnatariusze stwierdzili w podsumowaniu, że ów fenomen wcale nie zniknął, mało tego: wraz z upływem czasu mógł nawet eskalować. Cytuję: In conclusion, the weapons effect is alive and well today. Indeed, it may even be increasing over time. 

    Uwaga odnośnie eskalowania z czasem dotyczy okresu po roku 1990, kiedy to opublikowano większość tekstów w przedmiotowym temacie. Sęk w tym, że po roku 1990 ogólny wskaźnik przemocy z użyciem broni palnej zmalał na terenie USA o bagatela 85 proc, natomiast liczba jej egzemplarzy w rękach cywilnych zwiększyła się o 150-200 milionów sztuk. Nigdzie w całym długim elaboracie Benjamina et al. nie znalazłem choćby dygresyjnej próby pogodzenia ze sobą tych dwóch wzajemnie wykluczających się obserwacji (o wewnętrznej sprzeczności wyciągniętych przez nich konkluzji świadczy również fakt, że słówko crime – przestępczość – nie pada w ich manuskrypcie ani razu w żadnym kontekście). Mamy tu zatem do czynienia z analogicznym problemem, co w przypadku szukania korelacji między brutalnymi grami wideo a przemocą. W literaturze naukowej panuje konsensus (metaanaliza / metaanaliza / artykuł), że takowy związek o charakterze przyczynowym istnieje. Z drugiej jednak strony, niemal wszystkie badania postulujące rzeczoną korelację przeprowadzane są standardowo przez psychologów, którzy aranżują eksperymenty i posiłkują się instrumentami, niezdolnymi do wychwycenia i oszacowania wpływu gier na rzeczywistość empiryczną (patrz komentarze McCaffree’a i Proctora). Dokładnie te same ograniczenia cechują psychologię “efektu broni”. 

    Część I

    Przywołując w abstrakcie treść oryginalnego eksperymentu autorstwa Berkowitza & LaPage’a (1967), Anderson skonstatował co następuje:

    Ponad trzy dekady później jest już jasne, że “efekt broni” znajduje swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości. Zaobserwowano go zarówno w doświadczeniach z użyciem noży, jak i broni palnej, w interakcjach z jej graficznymi odpowiednikami, jak i prawdziwymi desygnatami, w warunkach naturalnych, jak i kontrolowanych eksperymentach psychologicznych. (…) Jest oczywiste, że obecność broni – albo nawet jej rysunek – mogą wywoływać agresywne zachowania u ludzi. W istocie zatem broń pomaga pociągać za spust.

    [More than three decades later, it is clear that this “weapons effect” is real. It’s been observed with knives as well as guns, with weapon pictures as well as real weapon, in field settings as well as the psychological laboratory. (…) It is clear that the presence of a weapon – or even a picture of a weapon – can make people behave more aggressively. In essence, the gun helps pull the trigger.]

    Nic nie jest oczywiste ani jasne. Anderson i koledzy nie przedstawili ani jednego świadectwa na to, że dysponujący bronią ludzie, z powodu samego faktu jej posiadania, reagują bardziej agresywnie, a co ważniejsze – że “efekt broni” można ekstrapolować na ludzkie zachowania i decyzje podejmowane w prawdziwym życiu, gdzie określone czyny pociągają za sobą realne i niekiedy arcybolesne konsekwencje. Zamiast tego zacytowali wyłącznie próby wspierające ich punkt widzenia i poprzestali na wyliczeniu badań przeprowadzonych “w terenie”, spośród których najsłynniejszym pozostaje ciągle symulacja drogowa z roku 1975 zaaranżowana na oświetlonym skrzyżowaniu.

    Autorzy przy asyście ekipy badawczej wybrali się na skrzyżowanie, regulowane sygnalizacją świetlną, zainscenizowali awarię pick-upa i monitorowali reakcje kierowców stojących za nim (w pierwszej fazie projektu uczestniczyło 93 kierowców-mężczyzn, w drugiej – 137 mężczyzn i 63 kobiety). Czasami za tylną szybą auta widać było podwieszony karabinek, innym razem karabinu nie było, a jeszcze innym razem do kompletu z bronią na zderzaku przyklejona była etykietka z napisem “zemsta” albo “przyjaciel”. Agresję zmierzono w ten sposób, że oceniano siłę i zawziętość, z jaką poszczególni kierowcy naciskali na klakson. Twórcom eksperymentu wyszło, że w sytuacji gdy karabin był widoczny, ludzie czekający w korku bezpośrednio za “zepsutym” pick-upem mocniej i dłużej trąbili niż w przypadku, gdy karabin był ukryty, z kolei najmocniej naciskali na klakson w sytuacji ekspozycji broni razem z naklejką przekazującą negatywny komunikat. Krótko – w stan zwiększonej irytacji najłatwiej wprowadzał kierowców widok broni w oknie skojarzony z jakimś gwałtownym, brutalnym znaczeniem.

    Teoretycznie rzecz biorąc, widowisko uliczne Turnera et al. spełniało kryteria doświadczenia wykonanego w “naturalnym” środowisku, tj. poza laboratorium, ale proponuję zastanowić się nad nim przez chwilę i wyobrazić sobie analogiczny incydent osadzony w rzeczywistości, w której za samo zainicjowanie agresji grożą nieprzyjemne reperkusje (niekoniecznie rozumiane w kategoriach sankcji prawnych). Oto bowiem przeciętna osoba, bez defektów psychicznych, która jest w dodatku bezbronna (nieuzbrojona), toczy pianę na widok innej osoby uzbrojonej w karabin. Jakby nie patrzeć, do tego właśnie sprowadza się wydźwięk badania kontrolnego naukowców z Uniwersytetu Utah – nieposiadający broni kierowca reaguje atakiem agresji w bliskim kontakcie z kierowcą uzbrojonym. Coś tak groteskowego w prawdziwym życiu zdarza się niesłychanie rzadko, dlatego domaganie się reglamentowania broni palnej na podstawie równie “efemerycznych” eksperymentów zakrawa na absurd [1].


    Najmocniejszym (wiążącym) argumentem za poprawnością dowolnej hipotezy powinno być zawsze niezależne powielenie jej wyników przez innych badaczy. Trudu usystematyzowania dotychczasowej wiedzy w temacie “efektu broni” podjął się Gary Kleck, który w opublikowanej jeszcze w poprzednim stuleciu na początku lat 90., wielokrotnie nagradzanej książce “Point Blank: Guns and Violence in America” zamieścił zbiorczą charakterystykę wszystkich najważniejszych symulacji, jakie przeprowadzono na tym polu między rokiem 1967 a 1985. 

    W typowym doświadczeniu zagłębiającym meandry “efektu broni” maglowane osoby były na starcie informowane przez organizatorów, że wezmą udział w eksperymencie naukowym, w którym będą zmuszone zaaplikować drugiej osobie niegroźne dla zdrowia, lecz odczuwalne wstrząsy elektryczne za każdym razem, gdy nieprawidłowo zareaguje ona na wydawane jej polecenia. Niektórym uczestnikom pokazywano broń, innym nie. Celem tych zabiegów było sprawdzenie, czy u podmiotów mających wizualny kontakt z bronią zwiększa się poziom wrogości w stosunku do grupy kontrolnej, a jeśli tak, to czy są to różnice statystycznie istotne. Ten najbardziej podstawowy, zaprojektowany przez pionierów Berkowitza i LaPage’a schemat doświadczalny był później modyfikowany i adaptowany na potrzeby innych badań.

    Tabelka 5.2 (A) sumuje rezultaty 21 eksperymentów, testujących koncept “efektu broni”, z naciskiem na realizm poszczególnych doświadczeń. Kleck odkrył, że pomimo często bardzo przeciwstawnych konkluzji (dziesięć prób wydaje się potwierdzać istnienie poszukiwanego fenomenu, dziewięć stawia diagnozę odwrotną i zaprzecza jego istnieniu, dwie próby oferują wnioski mieszane), im bardziej naukowcy dążyli do naśladowania warunków znanych ze świata rzeczywistego, im wierniej starali się imitować realne życie, tym mniejsze było prawdopodobieństwo uzyskania wyników wspierających hipotezę:


    Literka “M” oznacza “More” (więcej, bardziej) – w sensie że eksperyment bardziej naśladował życie, miał więcej punktów stycznych z rzeczywistością, natomiast litera “L” to skrót od “Less” (mniej) – związek doświadczenia z rzeczywistością był niestabilny, eksperyment bazował na abstrakcjach, zabawkach i podprogowo indukowanych schematach, nie zaś na realistycznych rekwizytach. W tym kontekście szczególnie interesująca jest pierwsza pionowa rubryka licząc od prawej  – “Broń skojarzona z agresorem?” (Weapon Linked with Agressor?)

    Zarówno w oryginalnej pracy Berkowitza, jak i w późniejszych jej replikacjach broń nigdy nie znajdowała się w posiadaniu osoby, która była poddawana testom. We wszystkich tych ewaluacjach broń była co najwyżej kojarzona z osobą, przeciwko której agresja miała być skierowana. Kleck trafnie zauważył, że jedynym doświadczeniem, gdzie faktycznie doszło do skorelowania broni palnej z podmiotem, którego impulsywność mierzono, był eksperyment z 1972 roku, nadzorowany przez Arnolda Bussa i nie zarejestrowano wtedy absolutnie niczego, co pomogłoby uwiarygodnić sensacyjną narrację o demonicznym języku spustowym, przejmującym władzę nad palcem strzelca.

    Druga pozycja od prawej – “Subjects” – czyli charakterystyka egzaminowanych podmiotów. Wiadomo, że więcej aktów przemocy i brutalnych przestępstw dopuszczają się mężczyźni niż kobiety, ludzie młodzi niż osoby w wieku emerytalnym, młodzież w fazie dorastania niż dzieci; wiadomo też, że mieszkańcy innych krajów mają na co dzień mniejszą styczność z bronią niż obywatele USA, a przez to i mniej okazji do używania jej w celach ofensywnych. Z tego powodu realizm sprowadzał się tutaj do skompletowania takiej grupy, której parametry – wiek, płeć, narodowość (wielka szkoda, że pominięto rasę) – pasowałyby do profilu statystycznego sprawcy przestępstw z użyciem broni w Ameryce.

    Kleck odnotował pewien powtarzający się wzorzec, jeżeli chodzi o przesiewanie uczestników doświadczeń. Otóż im członkowie danej grupy wykazywali mniejsze obycie z bronią palną w realnym życiu, tym zachodziło większe prawdopodobieństwo, że będą reagować gwałtowniej w konfrontacji z jej prawdziwym egzemplarzem, repliką albo rysunkowym odbiciem. Krótko mówiąc, postulowany efekt zaobserwowano wyłącznie w gronie ludzi bez wcześniejszej znajomości w posługiwaniu się bronią (cytat: The “weapons effect” has been detected only among people with no prior experience with guns). Absolwenci kierunków humanistycznych, w tym studenci psychologii, osoby niepełnoletnie, dzieci, kobiety, obcokrajowcy – testowanie na tej próbie dramatycznie zwiększało szansę uzyskania wyników potwierdzających teorię.

    Kolumna “Real Weapon?” – jeżeli na potrzeby eksperymentu korzystano z zabawek, plansz z piktogramami albo słów oznaczających broń, realizm takiego przedsięwzięcia kodowano jako mniejszy niż w sytuacji operowania autentycznymi egzemplarzami broni.

    Wreszcie ostatnia rubryka – “Measure of Agression”, czyli sposób mierzenia poziomu agresji. Niektórym osobom wmawiano, że aplikują wstrząsy elektryczne (większy realizm), podczas gdy innych wmanewrowano w różne formy “zabawy” typu naciskanie klaksonów czy rzucanie piłeczkami, a innych jeszcze pytano tylko, z jaką siłą byliby ewentualnie skłonni zadawać ból drugiej osobie (mniejszy realizm).

    Tabela 5.2 (B) rekapituluje wszystko, co napisałem wyżej. Za eksperyment realistyczny należy uznać taki, w którym uczestniczyli dorośli Amerykanie (względnie amerykańska młodzież) wierzący, że zadają fizyczny ból drugiej osobie i którzy utrzymywali stały, wzrokowy kontakt z prawdziwą bronią. Przykład: doświadczenia z udziałem dzieci i obcokrajowców (ewentualnie robione poza granicami USA) przyniosły wynik: 6/0/0 – sześć prób potwierdzających istnienie “efektu broni”, zero prób niekonkluzywnych, zero wykluczających prawdziwość hipotezy. Ale już podobne doświadczenia, w których partycypowali Amerykanie, wygenerowały rezultaty przeciwne: 4/2/9 – cztery próby “za”, dwie niejednoznaczne i aż dziewięć “przeciw”:

    weapon_effect_table2
    Zacząłem ten wpis od cytatu z Andersona, to zakończę go cytatem z Klecka:

    Żaden z eksperymentów nie dostarczył ani jednego dowodu bezpośrednio wspierającego twierdzenie, że sam akt posiadania broni palnej zachęca do fizycznej agresji albo że “spust pociąga za palec”. [None of the studies provided any evidence directly supporting the idea that possessing a gun encourages physical aggression, or that the “trigger pulls the finger”.]

    Część III

    • AKTUALIZACJA 05/09/2015

    Znalazłem pracę wykonaną przez tercet holenderskich naukowców w kontekście potrójnego zabójstwa, którego dopuścił się w 2004 roku w gminie Tiel stały bywalec jednego z lokalnych klubów sportowych (link). Z abstraktu:

    Jeżeli wierzyć opinii publicznej, w odróżnieniu od innych podgrup społecznych członkowie organizacji strzeleckich uważani są za jednostki bardziej agresywne, a broń palna wyzwala u nich gwałtowne zachowania. W niniejszym studium sprawdzono, czy osoby uprawiające strzelectwo rzeczywiście są bardziej podatne na agresję niż osoby pozbawione kontaktu z bronią. Strzelcy i nie-strzelcy zostali porównani pod względem inklinacji do raptownych zachowań, nasilenia agresywnych fantazji, impulsywności oraz uszeregowani pod kątem profilu psychologicznego (neurotycy, psychotycy, ekstrawertycy etc.). Otrzymane wyniki pokazały, że członkowie związków strzeleckich są mniej agresywni i mniej nadpobudliwi aniżeli respondenci z grupy kontrolnej, nawet po korekcie pomiarów o tzw. efekt oczekiwań społecznych. Sugerują one ponadto, że nie istnieje powód, aby z góry oceniać pasjonatów broni jako jednostki awanturnicze. Potencjalne wyjaśnienie obserwowanego zjawiska może być takie, że w przypadku strzelców pozytywne doświadczenia z bronią palną wypierają negatywne, które są zazwyczaj z nią kojarzone.

    Efekt oczekiwań społecznych (the social desirability bias) jest to skłonność respondentów do udzielania ankieterom takich odpowiedzi, jakie są wskazane społecznie, żeby zaprezentować siebie w możliwie jak najkorzystniejszym świetle. W artykule Nagtegaal et al. zbadani strzelcy (59) odznaczali się generalnie wyższym współczynnikiem “social desirability”, ale nie miało to żadnego wpływu na końcowe rezultaty. Naukowcy zauważyli również, że ludzie praktykujący strzelectwo robią to zasadniczo w celach rekreacyjnych i/lub towarzyskich, zaś tylko niewielki odsetek uczestników eksperymentu (~6 proc.) przyznał się do uczęszczania na strzelnice z intencją odstresowania się albo skanalizowania frustracji.

    Na zakończenie ważna uwaga odnośnie ostatniego zdania w zacytowanym abstrakcie. Biorąc poprawkę na dobrze udokumentowany fakt gigantycznego skrzywienia relacji medialnych, w których broń palna nieomal zawsze pojawia się jako nieodzowny element przemocy, terroru i wojny – samo występowanie rzeczonego efektu u ludzi nieobeznanych ze strzelectwem nie powinno być zaskoczeniem. Trudno oczekiwać od losowych osób, żeby w interakcji z bronią albo jej desygnatem przestały nagle operować schematami zaszczepionymi im w mózgach przez środowisko, z którym na co dzień się stykają.

    ____________________

    [1] Nie bez powodu John Ioannidis, epidemiolog ze Szkoły Medycznej Uniwersytetu Stanforda, stanowczo ocenia, że większość recenzowanych publikacji z zakresu medycyny i psychologii zawiera przesadne lub fałszywe wnioski (artykuł “How to Survive the Medical Misinformation Mess” → link).