Przejdź do treści

Strzelaniny w USA: masakry w kościołach

    Nic nie ukazuje pełniej makabrycznego absurdu stref wolnych od broni w USA niż przypadki udanych (i nieudanych) ataków na kościoły w tym kraju z minionych paru lat. Jest to zarazem doskonały materiał empiryczny, potwierdzający ponad wszelką wątpliwość, że pojawienie się na miejscu zdarzenia cywila z bronią palną robi kolosalną różnicę, redukując liczbę ofiar do absolutnego minimum.

    W Ameryce funkcjonują dwa rodzaje świątyń: Afrykański Kościół Metodystyczno-Episkopalny Emanuel, zlokalizowany w mieście Charleston w Południowej Karolinie, w którym biały rasista zastrzelił dziewięcioro czarnoskórych wyznawców podczas wieczornego czytania Biblii, oraz Akademia i Kościół Nowego Życia, znajdujące się na przedmieściach Albuquerque w stanie Nowy Meksyk, gdzie dla odmiany żaden uzbrojony terrorysta nigdy nie wtargnie. Powód jest prosty: w odróżnieniu od władz A.M.E. Church, kierownictwo New Life zachęca zatrudnionych u siebie pracowników do noszenia broni:

    VICE, “America’s Most Heavily Armed Church”

    Prawo obowiązujące aktualnie w granicach Karoliny Południowej zredagowano w taki sposób, że domyślnie zabrania ono wchodzenia z bronią palną na teren miejsc kultu. Politycy zostawili jednak hierarchom kościelnym wolność decydowania, czy chcą wpuszczać na obszar parafii wiernych posiadających ważne kwity na jej skryte noszenie [1]. Przedstawiciele Afrykańskiego Kościoła Metodystyczno-Episkopalnego należą do grupy, która nie wpuszczała [2].

    Dostojnicy tejże instytucji w ostatnich kilku latach wypowiadali się otwarcie przeciwko Drugiej Poprawce, wspierając starania lewicowych kongresmenów w przepychaniu restrykcji (parafka dyrektorki A.M.E. Church figuruje nawet w rejestrze wspólnot religijnych, afirmujących zakaz handlu “bronią szturmową”, zaproponowany w 2013 roku przez senator Dianne Feinstein). Na dodatek wielebny Clementa Pinckneay, murzyński pastor zastrzelony w kościele, angażował się w bieżącą politykę. W dniu, w którym został zamordowany, pomagał rozkręcać kampanię prezydencką Hillary Clinton, z kolei jako stanowy senator z ramienia Partii Demokratycznej od początku swojej kariery publicznej aktywnie lobbował za stopniowym rozbrajaniem ludności cywilnej zamieszkującej Południową Karolinę. W 2011 roku zagłosował przeciwko ustawie, uchylającej zakaz wnoszenia broni palnej do kościołów. Poprawka ostatecznie przepadła, nie uzyskując wymaganej większości.

    Sportretowani w reportażu “Vice News” założyciele Kościoła Nowego Życia oraz przylegającej do niego placówki edukacyjnej sytuują się daleko na przeciwległym biegunie. Zarówno kadra nauczycielska, jak i ścisła dyrekcja traktują broń palną jako narzędzie użytku codziennego, zaś osoby cywilne odwiedzające ośrodek mogą ją swobodnie nosić w ukryciu, o ile dysponują stanowym zezwoleniem. W ramach zajęć na sali gimnastycznej organizowane są regularnie szkolenia w zakresie ewakuacji i obezwładniania potencjalnych napastników, wzorowane na ćwiczeniach przeciwpożarowych. Biorą w nich obligatoryjnie udział wszyscy uczniowie – od dzieciaków po pełnoletnich studentów.

    Fundator wspólnoty, duchowny Larry Allen (były glina), lubi powtarzać wyświechtaną formułkę NRA, że złego człowieka z bronią może zatrzymać tylko dobry człowiek z bronią. Niezależnie od czyjekolwiek chciejstwa, w tym sloganie jest więcej empirycznej prawdy niż we wszystkich ustawach o GFZ, jakie kiedykolwiek zadekretowano w Ameryce. Negować to może wyłącznie osoba kompletnie pozbawiona kontaktu z rzeczywistością, przykładowo – Robert M. Shrum. Gdybym miał wskazać najbardziej odrealniony komentarz, wygłoszony z okazji kolektywnego roztrząsania masakry w Charleston, bez chwili zawahania wybrałbym tyradę emerytowanego ghostwritera Demokratów. Oto dokładna wypowiedź Shruma puszczona na antenie MSNBC:

    Nie potrafię sobie wyobrazić horroru, jaki mógłby się rozegrać, gdyby ci ludzie siedzieli tam z ukrytą bronią. Zamachowiec zaczyna atak i w tym momencie rozpętuje się regularna strzelanina. Po czymś takim mogłoby nie być nawet trzech ocalonych osób.

    [I cannot imagine the horror that could have occurred if people were sitting around with concealed weapons, the attack started and you had a full scale gun fight. You might not even have three survivors.]

    W marcu 2012 roku, niespełna dwieście mil od Charleston, w Kościele Baptystycznym Wolnej Woli w Boiling Springs nie było zakazu wnoszenia broni palnej wydanego przez miejscowego pastora. W konsekwencji niedoszły morderca nie zdołał oddać choćby pojedynczego strzału. Ponieważ deficyt ofiar w ludziach średnio przyciąga uwagę największych mediów w kraju, to prócz jakieś lokalnej gazetki, żaden z liczących się producentów Narracji przez wielkie “N” nie pofatygował się do miasteczka, ażeby potwierdzić swoim autorytetem dobrą nowinę. Szarżę zamachowca zneutralizował uzbrojony wnuk pastora, 26-letni Aaron Guyton. Gdy trzymał na muszce sprawcę niezrealizowanej masakry, pozostali wierni rzucili się na intruza, odebrali mu strzelbę i unieruchomili do przyjazdu policji. Pytam się: gdzie była wtedy administracja Obamy z przemówieniem, jak to broń palna ratuje życie?

    • AKTUALIZACJA 25/09/2017

    Jatka w małym, wiejskim kościółku pod Nashville poskromiona w zarodku przez uzbrojonego cywila. Niestety – w trakcie nabożeństwa mężczyzna nie miał w kaburze broni palnej, musiał dopiero wybiec po nią na parking, w dodatku krwawiąc obficie z rozciętej rany na głowie (efekt wcześniejszej szamotaniny z mordercą). W międzyczasie zamaskowany napastnik – potężnie zbudowany senegalski imigrant, Emanuel Kidega Samson – zdążył zranić siedem osób. Była tylko jedna ofiara śmiertelna: 39-letnia kobieta, która zginęła na zewnątrz przed budynkiem. Samson zabił ją zaraz po wyjściu z samochodu. Motyw: zemsta za Charleston.

    WCPO 9, 25/09/2017

    Przypominam, co mówili przeciwnicy broni palnej w 2015 roku po uderzeniu białego rasisty na murzyński kościół w centrum Charleston w Południowej Karolinie – że interwencja “dobrego Samarytanina” doprowadziłaby do eskalacji zamieszania i nieporównywalnie gorszej tragedii: Zamachowiec zaczyna atak i w tym momencie rozpętuje się regularna strzelanina. Po czymś takim mogłoby nie być nawet trzech ocalonych osób (Bob Shrum, strateg i doradca polityczny Demokratów → link) albo: To czysta fantazja rodem z westernów. Już prędzej taki człowiek dokona więcej spustoszeń i zabije więcej niewinnych ludzi niż komukolwiek pomoże (Gavin Newsom, zastępca gubernatora Kalifornii → link).

    • AKTUALIZACJA 09/11/2017

    Kościół baptystów w Sutherland Springs, niedaleko San Antonio. Zamachowiec masakruje 26 osób. Przetrzebiwszy zborowników, wychodzi do auta po amunicję celem dobicia 20 rannych. Szczęśliwym splotem okoliczności na miejsce rzezi przybiega hydraulik, Stephen Willeford (w okresie 2002-2004 instruktor strzelectwa z ramienia NRA), uzbrojony w karabinek AR-15. Po krótkiej wymianie ognia trafia psychopatycznego zabójcę w bok tułowia – pocisk przechodzi przez wąską szczelinę w kamizelce kuloodpornej, wywołując u niego krwotok wewnętrzny i wymuszając ucieczkę. Willeford wskakuje do przejeżdżającego pickupa i wspólnie z kierowcą rzuca się w pościg za uciekającym mordercą. Po przebyciu kilkunastu kilometrów, zjechaniu z szosy i rozwaleniu samochodu w rowie, wiedząc już, że nie ma szans na przeżycie, terrorysta popełnia samobójstwo strzałem w głowę. Chwilę wcześniej dzwoni do ojca i mówi, że doznał ciężkich obrażeń i nie da rady się uratować (I’ve been shot. I don’t think I’m going to make it).

    Pomimo że końcowy bilans strzelaniny w Sutherland Springs pozostaje tragicznie wysoki, nie ulega wątpliwości, że heroiczna szarża 55-letniego hydraulika (mężczyzna wybiegł z domu na bosaka, nie chciał tracić kolejnych cennych sekund na zakładanie butów; wcześniej poświęcił prawie minutę na ładowanie amunicji do magazynków) zapobiegła dalszej eskalacji przemocy i ocaliła od nieuchronnej śmierci minimum dwudziestu ludzi.

    • AKTUALIZACJA 30/12/2019

    Jack Wilson – instruktor strzelectwa, członek i koordynator przykościelnego zespołu cywilnych ochroniarzy-wolontariuszy, w pierwszej połowie lat 80. XX wieku pracował jako zaprzysiężony funkcjonariusz w biurze szeryfa – pojedynczym, wymierzonym strzałem w głowę z odległości piętnastu metrów powalił napastnika, który otworzył ogień do wiernych podczas niedzielnego nabożeństwa w teksańskim White Settlement na przedmieściach Fort Worth. Prywatną broń wyciągnęło także czworo innych wiernych, ale zanim zdążyli zareagować, zamachowiec leżał już martwy na ziemi. Wilson obserwował intruza od chwili, kiedy przekroczył on próg świątyni. Morderca zdołał śmiertelnie zranić dwie osoby – w tym drugiego ochroniarza. Na nagraniach widać, jak ów mężczyzna nieporadnie wstaje z krzesła, usiłując wydobyć zza pleców pistolet. Słychać też, jak w trakcie sięgania po broń ostrzega napastnika, aby ten odłożył swoją (Drop it). Wtedy morderca pruje w jego stronę ze strzelby i zabija nieszczęśnika na miejscu.

    Nieocenzurowany film z interwencją Wilsona

    ____________________

    [1] Przedmiotowy paragraf brzmi następująco: Permit issued pursuant to this section does not authorize a permit holder to carry a concealable weapon into a (…) church or other established religious sanctuary unless express permission is given by the appropriate church official or governing body.

    [2] W trakcie przesłuchania Dylan Roof przyznał, że początkowo planował zaatakować na festiwalu dla czarnych, ale zrezygnował z powodu obecności uzbrojonej ochrony.