Jesteśmy dość nerwowym społeczeństwem. Ludzie mogą chcieć używać broni jako straszaka w sytuacjach spornych pomiędzy sobą.
– Były rzecznik prasowy Komendanta Głównego Policji, Mariusz Sokołowski, dla portalu onet.pl
* * *
Polakom to lepiej dać słabe kije niż broń. Polacy bez broni i tak się tłuką, biją, zabijają, kamieniami rzucają.
– Sonda uliczna z 2008 roku wykonana na zlecenie RMF FM
* * *
W kraju, gdzie przynajmniej jedna trzecia dorosłej populacji co wieczór jest po alkoholu, łatwy dostęp do broni palnej wyzwoli rodzinne i sąsiedzkie masakry; pijany Polak, zamiast chwycić za siekierę, pociągnie za spust.
– Bogusław Chrabota, redaktor naczelny “Rzeczpospolitej”
* * *
Agresywni. Atakujący. Bezduszni. Bezmyślni. (…) Choleryczni. (…) Gniewni. (…) Kłótliwi. (…) Napastliwi. (…) Nienawistni. (…) Niespokojni. (…) Podenerwowani. (…) Wkurwieni. Wkurzeni. (…) Zeźleni. Zirytowani. (…) Tacy jesteśmy.
– Jacek Kowalczyk, bloger “Polityki”
Pogląd głoszący, iż Polacy są warcholskim narodem i w trosce o ich dobro nie wolno wkładać im broni do ręki, bo się wymordują przy pierwszej lepszej kłótni o flaszkę, jest tak głęboko zakorzeniony we wszystkich grupach zawodowych, od robotniczych po kierownicze, we wszystkich przedziałach dochodowych, od drobnych ciułaczy po milionerów, i na wszystkich szczeblach sprawności intelektualnej, od debila (np. prominentnego dziennikarza “Polityki”) po członka Mensy, że niepoświęcenie osobnego wpisu na neutralizację tego aksjomatu byłoby karygodnym zaniedbaniem. Czerpiąc natchnienie z makabrycznych fantazji rodaków, postanowiłem więc przybliżyć czytelnikom bloga to groteskowe zagadnienie za pomocą kilku wykresów. Naturalnie musiałem się śpieszyć, gdyż zgodnie z kasandrycznymi prognozami, przy takim natężeniu wewnętrznej agresji III RP czeka nieuchronny zjazd w stronę krwawej anarchii i za jakiś czas nie będzie już czego wizualizować.
Do odsłaniania spustoszeń zabieram się rutynowo – od prezentacji długofalowych trendów w przestępczości kryminalnej z naciskiem na przejawy bandytyzmu wywołujące największe poczucie trwogi wśród obywateli, czyli zabójstwa, zgwałcenia, pobicia, napady rabunkowe i kradzieże z włamaniem. Będąc doskonale świadomym faktu, że polskie organy policyjne i prokuratorskie mogą celowo sztucznie zawyżać poziom bezpieczeństwa, aby przypudrować swój wizerunek w oczach opinii publicznej, w dalszej części wątku powołam się na badania ankietowe autorstwa renomowanych europejskich i światowych sondażowni, specjalizujących się w estymowaniu rozmiarów przestępczości. Dopiero po takiej kwerendzie powinniśmy otrzymać obiektywny obraz barbarzyństwa, w jakim pogrążona jest III Rzeczpospolita, a zarazem ostateczne potwierdzenie racji hoplofobów, że dorosłych Polaków od broni palnej trzeba koniecznie izolować ze względu na wyssaną z butelki po wódce genetycznie-kulturową skłonność do przemocy i zabijania.
Pierwszego dowodu degrengolady obyczajów dostarczają wskaźniki zabójstw w Polsce [1], które ani razu w dającej się zrekonstruować perspektywie historycznej nie przekroczyły obecnej średniej dla kontynentu (link). Prawdę powiedziawszy, w ostatniej dekadzie nasz narodowy zapał w mordowaniu się wzrósł do tego stopnia, że jeśli tendencja ta nie wyhamuje, to w niedalekiej przyszłości będziemy musieli znosić towarzystwo skandynawskiej dziczy w europejskiej hierarchii (współczynnik ~0.9 w roku 2014):
Odzwierciedlone w policyjnych statystykach gwałty [2], pobicia z wykorzystaniem rąk, nóg i rekwizytów pomocniczych [3] oraz ataki rozbójnicze i włamania:
Same liczby ogołocone z kontekstu mówią tyle co nic na temat upadku Polski, wklejam zatem materiał porównawczy. Diagramy uszeregowane są chronologicznie w celu podkreślenia naszej konsekwentnie stabilnej pozycji. W odróżnieniu bowiem od innych nacji, które potrafią drastycznie przetasować kolejność stawki, awansując z dolnych rejonów drabiny prosto w okolice szczytu, RP demonstruje znikomą mobilnością i nie zmienia miejsca w rankingu [4]:
Przechodzę teraz do sondaży usiłujących skwantyfikować konkretne, namacalne zagrożenie przestępczością [5].
W ramach inicjatywy “Better Life” analitycy OECD spytali swoich respondentów, czy w okresie dwunastu miesięcy przed przeprowadzeniem rozmowy doświadczyli przejawów fizycznej przemocy. Poniżej zamieszczam finalne szacunki dla wybranych krajów wywiedzione z odpowiedzi udzielanych przez osoby powyżej piętnastego roku życia, które przyznały się do bycia ofiarą napaści (link). Jak widać, znowu nie mamy się czym chwalić – pijackie ustawki na działkowym grillu, nawalanki o wolne miejsca parkingowe czy strzelaniny z użyciem dostępnej bez zezwolenia broni czarnoprochowej [6] uplasowały nas obok Kanady i Japonii:
Pomiary OECD potwierdzają dane gromadzone niezależnie przez Eurostat (link) – jesteśmy Wandalami współczesnej Europy:
I jeszcze CBOS (link):
Jeżeli sposób, w jaki traktuje się kobiety, uznać za probierz ucywilizowania społeczeństwa, to w tej dziedzinie również nie zdajemy egzaminu. Proszę spojrzeć: polski troglodyta puka w dno tabeli od spodu ze wskaźnikiem 19 proc. przy średniej unijnej równej 33. Odwieczne pytanie, kiedy w końcu dościgniemy “Zachód”, nigdy nie było bardziej aktualne [7]:
_________________
[1] Na przełomie lat 1989/90, w związku z transformacją ustrojową, nastąpiła istotna zmiana wzorów przyjmowania i rejestrowania meldunków o pokrzywdzeniu przestępstwami. W praktyce ponad 30 proc. wszystkich czynów kwalifikowanych jako zabójstwo stanowią usiłowania. Wyodrębniłem je z podstawowej kategorii i pokazałem oddzielnie w postaci niebieskiej krzywej. Napaści prowadzące do śmierci ofiary (tzw. ciężki uszczerbek na zdrowiu ze skutkiem śmiertelnym: sprawca chce dotkliwie pobić i w tym zakresie działa z winy umyślnej, natomiast skutek, czyli śmierć ofiary, objęta jest winą nieumyślną) nie są w Polsce wliczane do agregatowej puli zabójstw (tabela, artykuł). Ponieważ jednak zdarzenia te odpowiadają za relatywnie niewielki odsetek zgonów, można spokojnie założyć, iż nie odkształcają one linii trendu w stopniu powodującym zafałszowanie. Rozmiary populacji dla poszczególnych lat ściągnięte z banku danych GUS (arkusz); informacje o zabójstwach z okresu 1980-1998 pobrane z pracy Krzysztofa Krajewskiego (link), dla lat późniejszych skopiowane ze strony Komendy Głównej Policji (link).
[2] 15-20 proc. to usiłowania.
[3] Fascynującego wglądu w profil sprawców (i ofiar) wszelkiego rodzaju pobić oferuje studium Pawła Bachmata pt. “Instytucja obrony koniecznej w praktyce prokuratorskiej i sądowej” (link). Zacytuję autora:
W odczuciu społecznym obrona konieczna kojarzy się zazwyczaj z przypadkami przeciwdziałania aktom kradzieży lub kradzieży z włamaniem, w sytuacji przyłapania sprawcy na gorącym uczynku. Bywa także często łączona ze zdarzeniami, w których przypadkowy przechodzień jest zmuszony samodzielnie odeprzeć atak ze strony agresywnie zachowujących się, zwykle będących pod wpływem alkoholu, nieznanych mu sprawców. (…) Społeczne odczucie zawodzi jednak, jeśli chodzi o wskazanie najbardziej reprezentatywnych, tj. mających miejsce najczęściej, sytuacji, w których dochodzi do zastosowania tego kontratypu.
I dalej:
Przeciętny sprawca bezprawnego zamachu charakteryzuje się bardzo niskim poziomem wykształcenia. W ponad połowie przypadków (51.1%) było to osoby legitymujące się zaledwie wykształceniem podstawowym lub podstawowym niepełnym, w 32.6% – wykształceniem zawodowym. Jedynie 16.3% badanych osób ukończyło szkołę średnią, a osób z wykształceniem wyższym nie odnotowano w ogóle. Zazwyczaj w chwili popełniania czynu napastnik był po spożyciu alkoholu; przypadki działania pod wpływem innych środków odurzających nie wystąpiły. (…) opis przeciętnej osoby występującej w obronie koniecznej co do zasady nie odbiega od przedstawionej wyżej charakterystyki przeciętnego sprawcy zamachu.
Krótko mówiąc, ogromna większość incydentów w Polsce skutkujących użyciem siły w samoobronie wygląda tak, że podczas libacji alkoholowej dwóch meneli pobije się o jabola albo w rodzinie patoli dojdzie do rękoczynów. Taki obraz ma niewiele wspólnego z hoplofobicznymi wyobrażeniami o randomowych napadach agresji na ulicach albo o ludziach mijanych w drodze do pracy z żądzą mordu w oczach.
[4] Zestawienia Eurostatu za serwisem forsal.pl (link). Wykresy uwzględniają przestępstwa (crime) lub akty przemocy i wandalizmu (violence, vandalism). Przestępstwa zdefiniowano jako wszystkie odnotowane przez policję przypadki łamania prawa z wyjątkiem drobnych wykroczeń: naruszenia nietykalności cielesnej, kradzieże z użyciem siły oraz napaści na tle seksualnym. Podane liczby dotyczą gęsto zaludnionych europejskich obszarów.
[5] Warto wspomnieć przy tej okazji o międzynarodowym porównaniu z roku 1995 wykonanym przez działający pod oenzetowską egidą Europejski Instytut ds. Zapobiegania i Kontroli Przestępczości w Helsinkach (The European Institute for Crime Prevention and Control albo HEUNI). Jak zaznacza Krajewski, komentując wyniki eksperymentu (link), nawet w latach 90. w relacji do Europy Zachodniej Polska jawiła się jako kraj o przeciętnym nasileniu przestępczością. Na trzynaście państw poddanych ocenie zajęliśmy dziesiątą lokatę, a wskaźnik wiktymizacji miał u nas wartość poniżej przeciętnej. Na minus wyróżnialiśmy się jedynie w subkategorii napadów rabunkowych, ale – tutaj znowu uwaga od Krajewskiego – był to efekt niezwykle wysokiego odsetka wiktymizacji rozbojami usiłowanymi. W zakresie rozbojów faktycznie dokonanych Polska zajmowała pozycję czwartą (za Czechami, USA, Szwajcarią i Anglią wraz z Walią):
[6] Oficjalnych statystyk sprzedaży nie ma, bo egzemplarze czarnoprochowe nie podlegają centralnej rejestracji, ale z anegdotycznych opowieści wynika, że konstrukcje te cieszą się sporą popularnością i schodzą z półek sklepowych szybciej niż wszystkie inne rodzaje broni palnej w Polsce:
Fragment filmu “COLT CATTLEMAN 1873 & MAGICZNA SKRZYNIA” by BrzydkiBurak
[7] Instytut na Rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris opublikował niedawno raport (link) podsumowujący kluczowe wnioski z analiz (link) sporządzonych przez europejską Agencję Praw Podstawowych (The European Union Agency for Fundamental Rights, skrót FRA). Przedmiotem ewaluacji był stopień natężenia przemocy wobec kobiet ze strony mężczyzn w poszczególnych państwach członkowskich. Było to najszerzej zakrojone przedsięwzięcie naukowe, jakie kiedykolwiek uruchomiono na tym polu, przeprowadzone na grupie 42 tysięcy kobiet ze wszystkich 28 krajów Unii Europejskiej, przy zapewnieniu im komfortu psychicznego poprzez izolację od partnerów. Metodyka opierała się na anonimowych ankietach/rozmowach z losową próbką respondentek, a nie na porównywaniu liczby zgłoszeń do organów policji (ustalenia z zakresu wiktymologii nieodmiennie wykazują, że zachowania przestępcze o podłożu seksualnym charakteryzują się bardzo dużą tzw. ciemną liczbą w tym sensie, że spektrum przestępstw ujawnionych według statystyk policyjnych nie odpowiada rzeczywistej skali występowania zjawiska; w takich sytuacjach zawsze najlepiej sięgać do alternatywnych źródeł). Pytania ponadto ustandaryzowano i doprecyzowano na tyle, by uniknąć nieporozumień związanych z różną interpretacją słowa “przemoc”. Do tego sformułowano je w taki sposób, żeby nie sugerować, czy chodzi o przemoc “zasłużoną” czy nie.
Konkluzje: 1) Polska na tle Unii odznacza się najniższym wskaźnikiem przemocy doświadczanej przez kobiety od obecnego lub byłego partnera i 2) Polska charakteryzuje się najwyższym w Unii Europejskiej wskaźnikiem raportowalności przypadków przemocy policji.
Komentarzy: 30
smhk napisał(a):
30 Aug 2015
Niestety fragment o przemocy wobec kobiet jest błędny. Wcale nie zadbano o uniknięcie nieporozumień w związku z interpretacjami słowa “przemoc”. W Polsce kobiety albo boją się mówić o tym co się dzieje w domu albo udają, że nic się nie stało, przecież Heniek to kochany jest, tylko nerwowy, niechcący mi to oko podbił. Po drugie policja często nie przyjmuje zgłoszeń dot. przemocy domowej a przyjęcie zgłoszeń gwałtu to zwykle wyjątek a nie reguła. Zdarza się, że pierwsze pytanie do ofiary brzmi ” jak pani była ubrana?’. Często na bezczelnie mówią, że prawdopodobieństwo złapania sprawcy jest nikłe i nie przyjmują zgłoszenia, bo zepsuje im statystyki (przypadek znajomej). Zresztą, o czym tu w ogóle mówić skoro ustawa przeciw przemocy jest tu nazywana “zagrażającą cywilizacji”? Nawet Malta, państwo wyznaniowe, przyjęła ustawę bez takich cyrków. U nas dalej panuje przekonanie, że ofiara jest sama sobie winna.
BostonTea napisał(a):
30 Aug 2015
“Niestety fragment o przemocy wobec kobiet jest błędny.”
Poproszę o wskazanie tych błędów.
“policja często nie przyjmuje zgłoszeń dot. przemocy domowej a przyjęcie zgłoszeń gwałtu to zwykle wyjątek a nie reguła.”
Badania, o których mowa, nie są oparte na zgłoszeniach do organów policji (zobacz przypis nr 7).
smkh napisał(a):
30 Aug 2015
Chociażby raport prof. Beaty Gruszczyńskiej z Instytutu Wymiaru Sprawiedliwości, według którego każdego roku przemocy fizycznej lub seksualnej doświadcza 700 tysięcy kobiet w Polsce, a co dziesiąta doświadczyła przestępstwa zgwałcenia lub jego usiłowania.
“Badania, o których mowa, nie są oparte na zgłoszeniach do organów policji”
Więc może jednak warto przytoczyć też inne dane? W 2013 zatrzymano 60 tyś. osób podejrzanych o przemoc domową względem kobiet, z tego skazano 12 tyś. To chyba coś mówi o podejściu do problemu przemocy wobec kobiet w Polsce.
O postrzeganiu przemocy wiele mówią także badania Instytutu Psychologii Zdrowia. Większość badanych nie uznała jednokrotnego uderzenia w twarz za przemoc w rodzinie, a dopiero wielokrotne. Jak tu zatem mówić o obiektywnych ustaleniach z ankiet?
BostonTea napisał(a):
30 Aug 2015
Kiedy Gruszczyńska publikowała swój raport, wyniki FRA były jeszcze w trakcje opracowywania. I z tego, co się orientuję, nie porównywała ona sytuacji w Polsce z sytuacją w innych krajach w oparciu o te same instrumenty analityczne, których użyła do zbadania polskiego problemu. Zatem nawet jeśli jej szacunki są wiarygodne, to nie stanowią one dla mnie żadnej wartości w kontekście komparatystyki kryminalnej.
Dane o 60 tysiącach podejrzanych i 12 tysiącach skazanych brzmią ponuro, ale znowu: jak to się ma w odniesieniu do innych krajów?
Wszystkie badania i statystyki od co najmniej 1995 roku pokazują, że problem przemocy w Polsce – jakiejkolwiek i wymierzonej w kogokolwiek – jest w najgorszym razie przeciętny. Większość danych sugeruje natomiast, że prezentujemy się dobrze albo bardzo dobrze w zestawieniu z innymi nacjami. Naprawdę trzeba sporej ekwilibrystyki, żeby teraz przerzucić Polskę z dołu wszystkich rankingów na samym szczyt.
Chciałbym też zaznaczyć, że w kwestionariuszu wykorzystanym przez FRA znalazły się pytania o bicie w twarz i szarpanie za włosy. I bynajmniej nie w kontekście “Czy uznałaś to za przemoc?” tylko jako suche stwierdzenie faktu statystycznego.
Grzegorz napisał(a):
30 Aug 2015
Ktoś mógłby się teraz doczepić i powiedzieć: “No popatrz, w Polsce jest tak mało przestępstw, bo jest mało broni palnej! W Niemczech czy Francji jedna trzecia ma broń i dlatego jest tyle przestępstw.” Z ludźmi prezentującą taką pogardę dla bliźnich niestety nie przekonasz :/
BostonTea napisał(a):
30 Aug 2015
Byłaby to niezła wolta w narracji hoplofobów. Z dotychczasowej: “Polacy to niezrównoważeni furiaci” na: “Polacy są do rany przyłóż”. Albo lepiej: “Polacy są zbyt spokojni, żeby dawać im broń”. Gimnastyka intelektualna, jaką musi wykonywać hoplofob, żeby uzasadniać swoje wierzenia – bezcenne.
Rajmund napisał(a):
31 Aug 2015
Nie, śpiewka będzie inna: “W Polsce jest tak spokojnie WŁAŚNIE DLATEGO, że Polacy nie mają dostępu do broni. Gdyby mieli, to zaraz by dorównali albo przebili resztę Europy”. Aby temu zaradzić, warto byłoby podać wskaźniki dostępu do broni palnej w poszczególnych krajach i zestawić je ze wskaźnikami przestępczości.
BostonTea napisał(a):
31 Aug 2015
“śpiewka będzie inna: “W Polsce jest tak spokojnie WŁAŚNIE DLATEGO, że Polacy nie mają dostępu do broni. Gdyby mieli, to zaraz by dorównali albo przebili resztę Europy”
Czyli tak jak powtarzam: ciężki psychiatryk. Pod wpływem martwego przedmiotu z narodu spokojnego zmieniliby się w naród morderców; z narodu nienapadającego innych ludzi zmieniliby się w naród masowo popełniający akty rabunków i napaści (których nie popełniają dzisiaj z użyciem np. broni białej). Z takim tokiem rozumowania nie warto nawet polemizować.
“warto byłoby podać wskaźniki dostępu do broni palnej w poszczególnych krajach i zestawić je ze wskaźnikami przestępczości.”
Po pierwsze, to bez znaczenia – Polska ma i tak najniższe wskaźniki posiadania broni w Europie. Po drugie, dostep do broni palnej na kontynencie – oprócz paru wyjątków – jest regulowany na mocy praktycznie identycznych przepisów, więc to nie jest tak, że, przykładowo, w Belgii statystycznie jest większa przestępczość, bo mają tam bardziej liberalny system. Po trzecie wreszcie, legalni właściciele broni palnej nie dokonują przestępstw. W USA posiadacze zezwoleń na noszenie broni w ukryciu należą do najrzadziej łamiącej prawo grupy społecznej w Ameryce. Z danych, które udało się pozyskać na Florydzie i Teksasie, wynika, że legalnie uzbrojeni cywile wchodzą w konflikt z prawem rzadziej niż funkcjonariusze policji, a jeśli już wchodzą, to w większości przypadków ich wina polega na wniesieniu broni palnej do GFZ (gun free zone).
pampalini napisał(a):
31 Aug 2015
“Ja przede wszystkim nie wiem po co polakom w ogóle broń, jesteśmy bardzo bezpiecznym narodem (w sensie ilości morderstw i napadów). To nie USA że ciągle jakaś strzelanina.”
BostonTea napisał(a):
31 Aug 2015
Odnoszę się do twojego cytowania.
“Ja przede wszystkim nie wiem po co polakom w ogóle broń, jesteśmy bardzo bezpiecznym narodem (…)”
To rozumowanie zakłada w sposób utajony, że po liberalizacji przepisów nastąpi pogorszenie sytuacji. Z narodu spokojnego przekształcimy się w naród agresywny, popełniający przestępstwa, których dzisiaj nie popełniamy z użyciem broni białej. Jak bardzo chora i absurdalna jest ta “logika”, nie muszę chyba wyjaśniać. Broń palna w tym równaniu to oczywiście przedmiot obdarzony magicznymi właściwościami, który pokonuje siłę woli przeciętnego Polaka, wpływając na jego psychikę i przepoczwarzając go w nieobliczalnego furiata. Ta skrajna postać paranoicznych rojeń w połączeniu z prymitywnym animizmem stawia polskich hoplofobów w jednym rzędzie z ludami pierwotnymi uprawiającymi zbieracko-łowiecki tryb życia.
Druga sprawa: osoby, posługujące się tą paranoiczną argumentacją, powinny podać przykład kraju, w którym liberalizacja przepisów regulujących posiadanie i noszenie broni palnej pokryła się w czasie z pogorszeniem stanu sprzed reformy. Gwarantuję, że będą z tym kłopoty. Żadnych kłopotów nie ma natomiast ze wskazaniem kraju, w którym zaostrzenie przepisów czy wręcz całkowity ban skorelowane były ze skokowym wzrostem wskaźników zachowań przestępczych.
pampalini napisał(a):
31 Aug 2015
Cytat jest przykładem, że hoplofobiczna narracja oparta o “Polacy są zbyt spokojni, żeby dawać im broń” naprawdę istnieje.
BostonTea napisał(a):
31 Aug 2015
Wiem, też mnie to rozwala – że ludzie, którzy w innych sytuacjach określają siebie mianem “racjonalnych” czy nawet “postępowych”, w dyskusji o broni palnej nagle przemieniają się w całkowite zaprzeczenie racjonalności, a rozumową analizę zastępują frazesami i logiką paranoika.
Bartek napisał(a):
1 Sep 2015
Do 39. roku Polacy mogli i posiadali broń. Palna i biala. Potrafili się nią posługiwać. 14-latkowie strzelali zające i cietrzewie. Dziadek opowiadał, jak jego ojciec tłumaczył mu zasady użycia i bhp z bronią. Prababcia opowiadała, ze każda rodzina w miasteczku miała flintę albo sztucer. Młodzi albo w Strzelcu albo w Kole łowieckim szlifowali umiejętności. Prababcia rpcznik 1904. Dziadek 1928. Ludzie nosili broń i nikt nikogo nie mordował. Dodam, że za czasow komuny harcerze nosili finki legalnie, też nie bylo problemu. Pozdrawiam, Bartek
dziadek napisał(a):
19 Apr 2017
Dodam, że w tych czasach byłem w podstawówce harcerzem, w czwartek był “dzień mundurowy” a finka stanowiła obowiązkową część munduru… no ale to było za komuny, teraz byłaby wzywana milicja albo i AT.
Adam napisał(a):
20 Apr 2017
Czy ja wiem? Dalej sobie można śmigać z nożem, w krytycznym przypadku raz kiedyś wezwano do nas Policję (jakiś nerwowy właściciel baru na Polach Mokotowskich się trafił), przyjechały cztery radiowozy, panowie obejrzeli kolekcję noży małych, dużych i całkiem wielkich, podziękowali za współpracę, życzyli miłego dnia i odjechali :-)
Kuba napisał(a):
1 Sep 2015
Zrobiłem kiedyś tak całkiem dla siebie porównanie między krajami świata, jak kształtuje się zależność ilości broni palnej na mieszkańca do ilości zabójstw z bronią palna na mieszkańca. Nie porównywałem sytuacji “przed” czy “po” zakazach czy nakazach, zresztą zawsze można powiedzieć, że czynników mogących wpłynąć na ilość zabójstw jest więcej niż tylko zakaz. Moje porównanie było na podstawie danych statystycznych wszystkich krajów z jednego roku.
Wnioski?
Zarówno w skali świata, jak i każdego z kontynentów była tendencja niewielkiego spadku ilości zabójstw wraz ze wzrostem ilości broni.
Całe moje badanie było tylko wykresem w excelu oraz wyliczonym współczynnikiem korelacji, ale mi to wystarczyło.
BostonTea napisał(a):
1 Sep 2015
“Nie porównywałem sytuacji “przed” czy “po” zakazach czy nakazach”
A szkoda, bo to są najważniejsze pomiary. Bardzo często w badaniach, usiłujących dowieść, że powszechność broni palnej skorelowana jest ze zwiększonym występowaniem przestępczości manipulatorzy wykorzystują wyłącznie dane przekrojowe (cross-sectional data) z kompletnym pominięciem tego, jak przestępczość zmieniała się w czasie.
“zresztą zawsze można powiedzieć, że czynników mogących wpłynąć na ilość zabójstw jest więcej niż tylko zakaz.”
Można, ale hoplofobicy nigdy tak nie postępują. Wiadomo, że kilka czynników może równocześnie wpływać na zmiany zjawiska x i modulować – przyśpieszając albo zwalniając – trend spadkowy/wzrostowy.
Kuba napisał(a):
2 Sep 2015
“A szkoda, bo to są najważniejsze pomiary.”
Może i szkoda, ale nie mam czasu szukać lepszych danych i umiejętności liczenia bardziej skomplikowanych statystyk, zwykły geodeta jestem ;) Wystarczyło mi to, co policzyłem samodzielnie. Resztę wyczytałem na tym blogu. Jeśli samemu się nie sprawdza źródeł nie ogarnia danych (kto ma na to tyle czasu i cierpliwości), to w zasadzie każdy argument się przyjmuje na wiarę. Ja chciałem sprawdzić samodzielnie jak jest i wynik mnie samego zaskoczył, bo nie widziałem co wyjdzie. Teraz mogę spokojnie zaufać w to co piszesz na tym blogu ;)
A Hoplofobika nie da sie zazwyczaj przekonać, na argumenty emocjonalne nie ma kontrargumentów. Właśnie sie dowiedziałem w dyskusji (jako argument), że gdyby była bardziej dostępna broń w Polsce, to organizacje paramilitarne (a jest to podobno 30-40 tys lidzi) stałyby się niebezpieczne, jak te co walczyły na Ukrainie. Nie zawsze taka organizacja chce współpracować z rządem. Argumentem było: czy chcę, zanim udam się do danego regionu, sprawdzać czy nie toczą się tam działania wojenne jak na Ukrainie! Szkoda słów…
xominod napisał(a):
5 Oct 2015
Jak zwykle doby tekst.
Mam za to techniczne pytanie: z jakiego programu korzystasz robiąc wykresy?
BostonTea napisał(a):
5 Oct 2015
Adobe Illustrator. Font: rodzina Square721EU.
Kwasibor napisał(a):
25 Oct 2015
Nie odniosę się do tekstu, tylko do wykresów dotyczących pobić, włamań i gwałtów. Zauważyłem bowiem ciekawą rzecz. W latach trwania stanu wojennego (1981-1983) o ile nie mamy znacznego wzrostu lub spadku włamań, pobić, bójek w stosunku do roku 1980, tak przeraził mnie wręcz gwałtowny skok liczby gwałtów. Po transformacji potrzeba było 6 lat, aby liczba gwałtów zrównała się z tą w 1984 roku.
A przecież stan wojenny kojarzy mi się ze zwiększonymi patrolami, ciągłymi kontrolami, godziną milicyjną i wzmożoną inwigilacją (kontrolowanie rozmów telefonicznych). Teoretycznie więc, pomimo mniejszej wolności niż przed 1981 rokiem, powinno wzrosnąć bezpieczeństwo. A tu proszę, jeszcze jeden argument przeciw państwu policyjnemu.
Irek napisał(a):
24 May 2016
Gwałty to specyficzne przestępstwa, niewielka część jest zgłaszana. Może to nie wzrost ilości tylko wykrywalności właśnie; ale tak tylko spekuluję.
BostonTea napisał(a):
24 May 2016
Do którego wykresu konkretnie się odnosisz? Bo ostatni diagram to wizualizacja wyników sondażu wiktymizacyjnego, który przeprowadzono na randomizowanej próbie kobiet w oparciu o ustandaryzowaną metodykę. Policja – ani polska, ani jakakolwiek inna – nie ma z tymi statystykami nic wspólnego. W przypisie nr 7 jest wszystko wytłumaczone.
Kwasibor napisał(a):
17 Aug 2016
Chodziło mi o ten wykres.
ala wilk napisał(a):
13 Jul 2016
Naprawdę uważacie, że jeżeli każdy żul spod sklepu i psychol w czarnej beemce będzie miał broń palną, to będziemy krajem bezpieczniejszym niż dziś?
PAVEL napisał(a):
18 Jul 2016
Tak. Gdy każdy niekarany wcześniej obywatel będzie ją miał – tak.
ablu napisał(a):
21 Apr 2017
“Naprawdę uważacie, że jeżeli każdy żul spod sklepu”
Ty myślisz, że broń będzie w gratisie dodawana do czteropaka czy jak? Czy każdy żul spod sklepu ma takie rzeczy jak: zegarek, telefon, laptop, scyzoryk, latarkę… Pistolet to dość drogie urządzenie i zapewniam Cię, że żaden żul nie będzie jej posiadał z takiego samego powodu z jakiego nie posiada powyższych przedmiotów: nie da się ich wypić!
“psychol w czarnej beemce”
Może obecnie posiadać: miecz samurajski, siekierę, kij baseballowy (nabity gwoździami), kuszę, czarnoprochowca, kastet, maczetę, pitbulla… Naprawdę uważasz, że jeśli do tej pory był NIEKARANY to posiadanie przez niego broni palnej zmienia cokolwiek?
Gozd napisał(a):
20 Apr 2017
Mam pytanie czy w tych statystykach odnosimy się do zbrodni, gwałtów itd. na terenie polski czy do obywateli polski. A jeśli nawet do obywateli, to czysto Polacy z pokoleń czy np. Romowie lub inne narodowości lub grupy etniczne mające obywatelstwo polskie?
BostonTea napisał(a):
20 Apr 2017
Zaprezentowane statystyki ukazują przestępstwa popełniane na terenie Polski bez podziału na pochodzenie etniczne czy narodowość ich sprawców.
Radosław napisał(a):
24 Apr 2017
W komentarzach cały czas nie rozróżnia się PRAWA do posiadania broni, od FIZYCZNEGO jej posiadania, a nawet od jej UŻYWANIA. Prawo dopuszcza posiadanie takich narzędzi zbrodni jak nóż, siekiera, piła łańcuchowa, kosa, pałka, dzban Kryształowy itp. Na widok domownika z kosą w ręku każdy złodziej czmychnie. Dlaczego więc nie może czmychnąć na widok domownika z pistoletem?